Aktualności

Historia Weroniki

Mam na imię Weronika, pochodzę z Poznania. Wychowywałam się w bardzo biednej dzielnicy. W naszym domu od zawsze był alkohol, a w rodzinie panowała przemoc psychiczna i fizyczna. Mieliśmy bardzo trudne warunki mieszkaniowe, brakowało pieniędzy i podstawowych produktów. Większość czasu spędzałam na ulicy wśród koleżanek, tam się najlepiej czułam. W pewnym momencie zaczęłam uczęszczać do świetlicy środowiskowej dla dzieci z podobnymi problemami jak ja. Było to miejsce bezpieczne, lepsze niż dom rodziny czy ulica. Uczęszczałam na organizowane przez świetlice zajęcia i warsztaty, uczyłam się wielu rzeczy, których w domu nikt mi nie pokazał. Pewnego dnia trafiłam do domu dziecka, mieszkając tam do ukończenia 21 roku życia.

Po opuszczeniu placówki nie miałam gdzie się podziać, dokąd pójść.  Nie chciałam wracać do domu, który kojarzył mi się bardzo negatywnie. Nawiązałam kontakt z wychowawcami ze świetlicy, do której uczęszczałam i opowiedziałam o sytuacji w jakieś się znajduję. Oni przekazali dalej informację i zgłosiło się małżeństwo, które wcześniej pracowało we wspomnianej świetlicy Nibylandia. Dostałam propozycję pracy w Bieszczadach, miałam być częścią nowo utworzonej fundacji „Wykuci w Ogniu”. Od tamtej pory pracuję u Filipa i Agnieszki. Podczas pracy uczę się ciekawych rzeczy i nabywam nowe umiejętności. Filip i Agnieszka są dla mnie wsparciem, mogę na nich liczyć, nie tylko w kwestiach związanych z pracą. Nigdy nie myślałam, że po tylu latach będzie dane mi spotkać ludzi, z którymi miałam kontakt jako dziecko. Jednak tak się stało, że nasze drogi po wielu latach znów się spotkały, z tą różnicą, że nie jestem już dzieckiem a dorosłą kobietą. Moje życie zaczyna się zmieniać dzięki pomocy ludzi i Boga. Rozpoczynam nowy rozdział swego życia, poznaję nowe rzeczy dzięki pracy jaką wykonuję w fundacji. Idę do przodu i wiem, że mam obok siebie ludzi, którzy są dla mnie wsparciem i pomocą.